Zawsze o tej samej porze zaczynam się bać, jak w tym roku będą wyglądać święta...
Atmosfera z moim ojcem nie przynosi nic dobrego. Jak zawsze musi zepsuć wszystko.
Całą radość z tym przygotowań. Jemu zawsze coś nie pasuje.
Kiedyś święta kojarzyły mi się tylko i wyłącznie ze strachem przed jedzeniem.. przytyciem i kłótniami z moim ojcem.
Teraz kojarzą mi się identycznie.
Niestety kiedy męczę się z BED każda zmiana wagi jest nie do zaakceptowania.
Od wakacji przybrałam z jakieś 8 kg.. ;(
Wiem ,że to moja wina bo ciągle się poddaje. Nie mam tyle samodyscypliny co kiedyś.
Chcę walczyć, ale nie czuje się na tyle silna.
Niedługo studniówka, a ja mam już ponad 19 lat i dalej nie czuje się na tyle silna, na tyle dorosła żeby podjąć stanowczą decyzję. Kończę z tym dziadostwem i żyję normalnie.
Boje się ,że nie wejdę w tą moją sukienkę.. ;(
Nie mam ochoty ostatnio ćwiczyć.
Taka szaruga za oknem, zimno w domu. ( u mnie w pokoju ok. 15 stopni)
Muszę siedzieć pod kocem. ;(
Dzisiaj na śniadanie zjadłam 2 kanapki z wędliną i warzywami,
na 2 śniadanie jabłko, banana i mandarynkę.
Czuję się beznadziejnie.. ciągle ciągnie mnie do słodyczy, podjadania.. ;/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz